FAQ Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj
Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj

GRA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Prace Pisemne

Czy podobało Ci się opowiadanie?
Tak, bardzo!
55%
 55%  [ 5 ]
Może być...
33%
 33%  [ 3 ]
Nie, jest beznadziejne
11%
 11%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 9

Autor Wiadomość
KacperW
Kolonista



Dołączył: 24 Sty 2011
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Will

PostWysłany: Sob 19:00, 19 Lut 2011    Temat postu: GRA

Świat to dziwne miejsce...

GRA


George Lever zdmuchnął warstwę kurzu przykrywającą niewielkie plastikowe pudełko. Zobaczył napis ,,TOXIC – underground world” i jakąś postać ubraną w specjalny strój ochronny, zabezpieczający przed toksycznymi odpadami. ,,Terrorystyczna fabryka najnowszych broni biologicznych wytwarza hektolitry toksycznych ścieków, które spuszcza do rzek i kanałów. Jeśli ktoś temu nie zaradzi, wielu miastom zagrozi wyciek niebezpiecznych substancji spod ziemi! Nikt jednak nie wie, gdzie owa fabryka się znajduje. Jedyne wyjście to dotarcie do niej, idąc wzdłuż rzek chemikaliów. Przebierz się w odpowiedni strój i ruszaj do boju! Przedostań się przez podziemne kompleksy kanalizacyjne, pełne toksycznych potoków i wodospadów kwasu! Dotrzyj do fabryki i wysadź ją! Uważaj jednak nie tylko trujące odpady. W kanałach, wraz z radioaktywnymi substancjami zaczęły rozwijać się drapieżne gatunki!”- głosił napis na pudełku.
Chłopiec popatrzył zdziwiony na swoje zakurzone palce. ,,Ta gra wygląda na świetną. Czemu leży gdzieś z tyłu, w starym pudle, kurząc się? Dziwne”- pomyślał. Wyjął z kieszeni chusteczkę i wytarł nią grę. Włożył opakowanie pod bluzę, żeby nie było go widać i ruszył w stronę wyjścia. Po drodze zatrzymał go Oliver Everret, starszy pan prowadzący ten sklep z grami.
- Znalazłeś coś dla siebie?- spytał, jak zwykle uśmiechając się i obnażając swe cztery sztuczne zęby.
- Tak, rozmyślam nad kupnem niektórych części Need for Speeda. Chyba jutro wrócę. Do widzenia!
Już kilka razy kradł różne gry z tego sklepu. Tym razem zapłacił za to wysoką cenę…
Otworzył drzwi frontowe swojego domu.
- Nathan!- zawołał.
- Czego?- Jego brat zbiegł po schodach.
- Patrz, co dzisiaj ukradłem- odparł o wiele ciszej George.
- Hmmm… ,,TOXIC- underground world”- Piętnastolatek przeczytał opis gry i stwierdził:- Można spróbować. Ale skończ z kradzieżami. Kiedyś odbije ci się to na zdrowiu- Na zdziwioną minę brata dodał:- Dlaczego? Bo najzwyczajniej na świecie powiem to mamie.
George westchnął i usiadł na swoim miękkim fotelu przed komputerem, włożył płytę do napędu, zainstalował grę i zaczął ,,pocinać”…
Rozgrywka nie okazała się zbyt trudna. Polegała tylko na przechodzeniu po niewielkich platformach i zabijaniu bardzo dziwnych stworów. Chłopcu najbardziej spodobał się wilk z długimi kłami, częściowo obrośnięty czerwonym futrem, o zielonej skórze i trzech wielkich, świecących oczach. Potwory wyglądały bardzo realistycznie. George przez cały czas miał wrażenie, że naprawdę jest obserwowany…
Gdy wyłączył grę, wrażenie nie minęło. Zdziwiony Lever zaczął rozglądać się po pokoju, czy przypadkiem nie patrzy na niego mysz lub jakiś pająk. Niczego takiego nie zobaczył. ,,Dziwne”- stwierdził. Wyglądał przez okno, sprawdzał półki, szukał pod szafą, zaglądał za stertę płyt z grami. Żywego ducha nie znalazł. Więc skąd to osobliwe uczucie?
,,Wyobraźnia płata mi figle”- pomyślał, choć wcale go to nie uspokoiło. Popatrzył na zegarek. Zbliżała się już dwudziesta pierwsza (a zaczął grać około szesnastej). Mimo tego, że chodził spać najczęściej o północy, dzisiaj postanowił położyć się wcześniej. Następnego dnia miał odpytywanie z matmy, korki z angielskiego i poprawę sprawdzianu z historii, jednak w ogóle się nie uczył. Zamierzał tylko wypocząć, bo czekał go ciężki dzień. Nawet nie wiedział, jak ciężki…
George nie cierpiał lekcji wychowania fizycznego. Nie dlatego, że nie był wysportowany, wręcz przeciwnie. Pan Mark Horsley to… hmmm… bardzo denerwujący facet. Potrafi z człowieka wycisnąć siódme poty, poniżając go, a potem nawrzeszczeć, jak bardzo spartolił ćwiczenie. Nienawidzili go wszyscy z jego podopiecznych. Skargi nic nie dawały. George miał wrażenie, że w tej szkole nauczyciele są przeciwko uczniom.
Lever miał jednak szczególnie spalone u belfrów, bo mówił im wszystkim coś bardzo groźnego: prawdę. Od zawsze przekazywał im to, co o nich myślał. Wkurzał wiele osób swoim zachowaniem, ale u niektórych zdobywał dzięki temu sympatię.
Chłopiec ruszył w stronę sali, myśląc o czterdziestopięcio minutowym koszmarze, jaki go tam czekał. Ledwo otworzył drzwi, usłyszał:
- O, mój ulubiony pan Lever. Ups, przyszedł pan ostatni. No cóż, 10 kółek wokół boiska. Sprintem!
- Niesamowite! Jest pan na tyle inteligentny, żeby wymyśleć nowy sposób wyżywania się na uczniach.Serdecznie gratuluję i życzę dalszych sukcesów- uśmiechnął się ukarany. Twarz nauczyciela zrobiła się czerwona, a w jego oczach niebezpiecznie błysnęło. Kiedy ktoś za nim zachichotał, w ułamku sekundy odwrócił się i wrzasnął:
- Za karę cała klasa będzie do końca lekcji robić sesje po 100 pompek, 70 brzuszków i 50 grzbietów!!! Od teraz!- Gdy usłyszał jęki i protesty, dodał:- Podziękujcie panu Leverowi. A teraz do roboty!!!
Gdy zabrzmiał dzwonek, większość osób wyszła z sali, zataczając się, sapiąc, złorzecząc i ocierając pot z czoła (po raz setny w ciągu ostatnich czterdziestu pięciu minut). George jako jeden z trzech tylko sapał i wycierał pot, ale nie był nieżywy ze zmęczenia, jak prawie cała reszta. Miał świetną kondycję. Nawet nie wiedział, że mu się to wkrótce aż tak przyda…
Uciekł szybko przed wściekłymi kolegami, po czym użył krótkofalówki i wezwał swojego przyjaciela, Josepha Closkeya.
- I jak ci się podobało?- spytał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Przegiąłeś, chłopie. Serio. Ale i tak świetnie się ubawiłem, kiedyś mu tak dowalił - przyznał po chwili.
- Mimo wszystko, przepraszam. Miałem, nadzieję, że mnie wywali do psychologa albo do dyra i nie będę w tym uczestniczył. Nie zniósłbym, jakby znowu zwyzywał Lucasa od grubasów i tłuściochów.
- No, to faktycznie jest wkurzające- stwierdził.
- Dobra, zmieńmy temat. Wczoraj… eee… kupiłem nową grę.
- Jeny, ty znowu z tymi grami?- Joseph wywrócił oczami.
- No, ale…
- …Ta jest naprawdę fajna. Słyszałem to już setki razy. Daj spokój- Chłopak machnął ręką i poszedł w stronę klasy. George westchnął i również ruszył.
Cztery godziny później, po lekcji chemii, w czasie której Lever dostał uwagę, Joseph szedł z przyjacielem do jego domu. Po drodze spotkali Bena Hoddera, ich kolegę z klasy. Powiedział on, iż widział jakąś dziwną postać ubraną w żółty kostium niedaleko ich osiedla. Gdy skończył, Georgowi zakręciło się w głowie. Musiał przysiąść na pobliskiej ławce. Kiedy Ben spytał, co mu jest, przegonił go nerwowym ruchem ręki. Ten gest dotyczył również Josepha, który po chwili kiwnął głową i poszedł, wiedząc, iż przyjaciel wszystko wkrótce wyjaśni.
George prawie kwadrans później przekroczył próg domu, chwiejąc się jak pijany. Wdrapał się po schodach, po czym dopadł opakowania ,,TOXICA”, żeby zobaczyć, czy miał rację. Niestety, tak. Strój mężczyzny na okładce był żółty. Czyli… ten facet uciekł z gry! Nie, co za idiotyzm. A może jednak? Na świecie cały czas mówi się o bardzo dziwnych zdarzeniach. Jednak ani razu nie słyszał w mediach, aby ktoś zgłosił o ucieczce postaci z gry.
Pokręcił głową, odetchnął głęboko. Spo-koj-nie. To na pewno da się jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Może jakiś ekscentryczny facet w żółtym stroju kręci się po okolicy? Hmmm… Słabo zabrzmiało to wyjaśnienie.
Następne pół godziny spędził, siedząc na łóżku i rozmyślając nad całą tą sytuacją. Bał się sprawdzić swojej tezy w grze. Nagle coś mu przyszło do głowy. Zaczął wodzić palcem po pudełku, szukając firmy, która wyprodukowała ,,TOXICA”. Gdy znalazł, aż go zatkało z wrażenia. To korporacja! Korporacja M.A.G.M.A. Energy. Znał ją doskonale. Występowała w dwóch grach.
W obu była przyczyną niemalże całkowitej zagłady ludzkości.
Leżał chwilę, sapiąc z wrażenia. Skoro istniała naprawdę, możliwe, iż rzeczywiście była niewiarygodnie groźna dla społeczeństwa. Skoro ona stworzyła tę grę, to… musi tam zadzwonić.
Buszował przez chwilę w Internecie i znalazł numer. Właśnie niezbyt szybkimi ruchami (drżały mu palce) wpisywał go w komórce, kiedy nagle usłyszał głośny krzyk. Aż podskoczył z wrażenia, lecz po chwili uspokoił się, bo to mama wołała na obiad. Zamknął stronę M.A.G.M.A.com. Gdy pokazał mu się pulpit, miał wrażenie, że ikonka ,,TOXICA” (mężczyzna w żółtym stroju) mrugnęła do niego. Przerażony, wybiegł z pokoju.
Kwadrans później ostrożnie otworzył drzwi i rozejrzał się. Z ulgą stwierdził, że nie ma tu żadnych dziwnych rzeczy czy stworzeń. Na wszelkie co wyłączył monitor i zadzwonił do Korporacji M.A.G.M.A. Energy. Po kilku sygnałach usłyszał kobiecy głos:
- Korpora…
- Wiem. Dzwonię w sprawie gry- Przez chwilę panowała cisza. Po odetchnięciu głęboko odparła:
- Ja…ja…kiej g…g…r…r…y?- George zdziwił się. Czemu powiedziała to takim podekscytowanym tonem? I w dodatku jąkając się.
- ,,TOXIC- underground world”.
- Eeeee… Przykro mi, ale Korporacja M.A.G.M.A. Energy nie produkuje gier.
- ŻE CO? Ale…
- Do widzenia!
Chłopak patrzył zdumiony na ekran telefonu. Połączenie zostało przerwane.
Ale jak to nie produkuje gier? Spojrzał jeszcze raz na pudełko. Nie pomylił się. W takim razie ta kobieta kłamała. Zaraz… Po co pytała, jaka gra (i w dodatku takim tonem), skoro ten koncern podobno ich nie produkuje. Widocznie to jakiś nieudany (lub wręcz przeciwne) eksperyment i nie chcą się do tego przyznać.
Lever ponownie westchnął, kręcąc głową. Wszystko to przypomina scenariusz jakiegoś bardzo dziwnego filmu. A może… jest psychicznie chory? Hmmm… taki argument wyjaśnia wszystkie dotychczasowe wydarzenia. Oznaczało by to, iż powinien zapisać się do psychiatry, chodzić na terapie itd.
Nie. Stanowczo odrzucił tę myśl. Do tej pory nikt tego nie stwierdził (chociaż często mówiono do niego:,, Czyś ty zwariował?”).
Niespodziewanie usłyszał za sobą chrząknięcie.
Odwrócił się, zdziwiony.
Jego oczom ukazał się wysoki mężczyzna w żółtym stroju ochronnym. Postać z gry.
Już chciał wrzasnąć z przerażenia, kiedy został mocno ściśnięty za szyję i podniesiony na wysokość specjalnych okularów mężczyzny. Usłyszał syczący głos:
- Będziesz cicho?- George chciał skinąć głową, lecz nie było możliwe, więc wycharczał:
- Tssakk…
Chłopak, puszczony przez Samuela (tak nazwano go w grze), runął na podłogę. Zaczął rozcierać obolałą szyję, cały czas patrząc na postać z gry ze strachem w oczach. Pierwsze, co powiedział, to:
- Cz…cz…e…g…g…o ch…c…c…e…sz?
- Chłopie, nie bój się mnie- zaśmiał się Samuel- Nie jestem niebezpieczny. Posłuchaj…
- Cz…cz…y- Lever odetchnął głęboko i powiedział:- Czy mógłbyś już iść?
- Nie. Mam propozycję nie do odrzucenia: przez jakiś czas będę tobą kierował. W grze. Zamiana ról. Zgadzasz się? To świetnie! Pa, pa!
Zanim przerażony George zdążył chociaż mrugnąć, wpadł w migający wir, w którym cały czas się kręcił, co powodowało u niego mdłości. I to tego te ostre błyski… Po kilku sekundach chłopak wpadł w jakąś czarną dziurę i z ogromną siłą uderzył w podłoże. Wyjąc z bólu, zwymiotował i przez parę minut dochodził do siebie. W końcu runął na ziemię i zobaczył w oddali niewyraźny obraz. To przecież… menu wyboru misji! Gdzie on się znajdował? Od razu znalazł odpowiedź: W grze.
Kursor leniwie przejeżdżał po misjach, aż w końcu Samuel wpisał jakiś kod w okienku i wyskoczył ostatni, finałowy poziom. Rozległo się podwójne kliknięcie. Niespodziewanie chłopak został uniesiony w powietrze (to była dziwna próżnia z tlenem) i poleciał w stronę prostokąta z napisem: ,,Misja 30”. Przez chwilę obawiał się, że w niego uderzy, jednak zanim doleciał, całe otoczenie zaczęło się zmieniać: miliony pikseli najróżniejszych kolorów latały wokół niego w tęczowej aurze. Przyczepiały się do siebie, tworząc ściany, podłoże, kwas, rury… Trwało to zaledwie kilka sekund, w czasie których George czuł się naprawdę dobrze i zapomniał o swoich kłopotach.
W tym momencie zleciał na gotową platformę bez najmniejszego szarpnięcia czy lekkiego bólu. Od razu stracił dobry humor; przeszedł on w przerażenie. Ze wszystkich stron nadciągały potwory. Setki...
Dopiero teraz zauważył, że na barierce wisi karabin maszynowy. Jakaś siła kazała mu do niego podejść. Zrozumiał, że steruje nim Samuel. Bardzo dziwne uczucie, gdy prawie
w ogóle nie ma się władzy nad sobą. Złapał za broń, ale nie mógł strzelić. W grach często zabijał, lecz w rzeczywistości… Zaraz! Przecież to jest gra! Gdy sobie to uświadomił, pociągnął za spust (3 sekundy po wydaniu takiego rozkazu). Kilkanaście nabojów poszybowało w stronę potworów. Zabiło kilka, rozbryzgnęła się krew, rozleciały się części ciała. Wyglądało to dosyć makabrycznie, lecz Georgowi nawet spodobało się to widowisko. Strzelał dalej, zabijając kolejne hordy monstrów nadciągających ze wszystkich stron. Co chwilę dochodziły do jego uszu przedśmiertne wrzaski potworów, chrzęst rozlatujących się ciał i plusk rozlewanej krwi. Aż się wzdrygał, słysząc to wszystko, ale sobie przypomniał: ,,Jakie przedśmiertne? Włączy się misję jeszcze raz i odżyją!”
Jednak to nie było największym problemem. Tych krwiożerczych stworzeń przybywało, a George nie mógł ich wszystkich odeprzeć. Po chwili przekonał się, że w grze boli tak samo jak w rzeczywistości.
Trójokie wilki, które brał za śmieszne stworki, były śmiertelnie niebezpieczne. Właśnie całe wilcze stado wskoczyło na jego platformę. Poczuł mnóstwo ugryzień i tyle samo zadrapań. Wrzasnął z bólu, przejęty niewiarygodnym bólem, po czym padł na metal.
W tym momencie siła Samuela poderwała go na równe nogi, co spowodowało kolejne cierpienia i krzyki. Wyjął zza pasa pistolet maszynowy i rozstrzelał wszystkie potwory na platformie. To zmieniło tylko trochę jego sytuację, bo nadal napierały ze wszystkich stron kolejne monstra. Sterowany przez Samuela, złapał za karabin i dokańczał ,,dzieła”.
Kilkanaście minut później, po wielu setkach zabitych potworów, George był wyczerpany
i ledwo się wstrzymywał od utraty przytomności (i nie tylko od tego). Krew była wszędzie: rozbryzgnięta na suficie, ścianach, platformach, zmieszana z kwasem i zmieniająca się po chwili w parę. Chłopiec próbował ogarnąć rozumem masakrę, której przed chwilą dokonał, lecz nie dawał rady. Ledwo ochłonął po przeniesieniu się do gry komputerowej, a już w pewnym stopniu poznał wojnę i jej przerażające skutki.
,,Dobrze, że to nie ludzie, bo bym nie wytrzymał”- pomyślał, po czym spróbował wytrzeć pot, ściekający mu ciurkiem po czole, lecz maska od jego stroju przeciwchemicznego, który miał na sobie, skutecznie mu w tym przeszkadzała. Robiło mu się coraz bardziej gorąco, a wiedział, iż nie może zdjąć kostiumu, bo umrze. Oparł się ciężko o ścianę, sapiąc głośno, starannie omijając fragment rozerwanej nogi leżący na podłożu. Po chwili zamknął oczy, aby nie widzieć krwistej pary, przelatującej obok niego. W tym momencie coś mu przyszło do głowy. ,,To wszystko jest niesamowicie realistyczne; ból, gorąco, parująca krew. Dziwne. Jakiego silnika graficznego użyła ta przeklęta Korporacja M.A.G.M.A? Albo może powinienem to nazywać… silnikiem realizmu czy realistyczności?”
Stał jeszcze kilka minut, sapiąc i dysząc ciężko. Wracał już do sił, miał świetną kondycję. Nagle usłyszał jakiś dźwięk. Narastał stopniowo, przybierając na sile. George już go rozpoznał. ,,Tylko nie to!!! Bożebożebożebożeboże!!!”- To był tupot setek potworzych nóg. Lever stwierdził, że gorzej być nie może. Mylił się; w tym momencie usłyszał coś jeszcze. Był to głos Samuela. Nie rozróżnił wszystkich słów, jednak trzy aż go przygwoździły do ściany.
„ Radź sobie sam”
Chłopiec zauważył z przerażeniem, że rzeczywiście nikt nim nie steruje. Ze strachu nie potrafił się nawet poruszyć. Kilka razy odetchnął głęboko. Ochłonąwszy natychmiast podbiegł do karabinu maszynowego i stwierdził z przestrachem, iż w tej broni zostały tylko 3 magazynki a nie nieskończoność, jak w innych grach. A tupot nóg zbliżał się coraz bardziej…
W ostatniej chwili spostrzegł granaty dymne wraz z karabinem laserowym porzucone w rogu platformy. Sekundę później potwory były już zaledwie kilkanaście metrów od niego. Odwrócił się i już chciał strzelić, gdy zobaczył to, co właśnie go atakowało.
Blaster wypadł mu z ręki. Otworzył usta ze zdumienia i przerażenia. Miał wrażenie, że czas stanął w miejscu. Te monstra miały broń.
Kilkanaście potężnych mutantów biegło prosto na niego, celując mu w brzuch z potężnych obrotowych minigunów. Już szykowały się do strzału. W tym momencie chłopak zaczął działać.
Natychmiast podniósł karabin laserowy, wystrzelił kilkanaście wiązek, po czym rzucił granatem dymnym. Cały czas strzelając w coraz mniej widoczny korytarz, opuścił platformę i puścił się biegiem wzdłuż rzeki chemikaliów. ,,Jasny gwint! Już po mnie!”- pomyślał zrozpaczony. Tuż przed nim pojawiło się kilka kolejnych potworów z bronią. Już znalazł się na ich celowniku. Wpadł w pułapkę…
Umysł George`a działał błyskawicznie. W ułamku sekundy skoczył nad głowy stworów, łapiąc się rur i wystrzelił w potwory. Niemal wszystkie padły, a wtedy rozhuśtał się
i skoczył za plecy ostatniego, po czym z całej siły przyłożył mu bronią. Nie sprawdzając wyniku swego ataku, pobiegł dalej. ,,Całe szczęście, że nie zaprogramowali wagi broni”- pomyślała jakaś nieobecna część umysłu chłopca. On jednak biegł dalej, z przerażeniem zauważając setki pocisków omijających go milimetry. Co chwila strzelał z karabinu we wszystkie strony, ponieważ był atakowany bezustannie i to zewsząd. Z coraz większym przestrachem zauważał ogromne hordy mutantów, które pragnęły go zabić. Cały czas cudem omijał śmierć. Przypomniały mu się koty. Podobno mają po 9 żyć. Trochę jak on. Zaraz… Dziewięć? Czy już nie wyczerpał limitu?
Z tego lekkiego zamyślenia wyrwał go kolejny dźwięk strzałów. Odruchowo zrobił wślizg i z tej pozycji zastrzelił potwora, a pociski po raz kolejny ledwo go ominęły, dziurawiąc rękaw stroju. Poczuł się jak superbohater. Miał jednak ważniejsze sprawy na głowie. Biegł już kilka minut, bezustannie walcząc o życie i dokonując najróżniejszych uników. Był krańcowo wyczerpany, a myśl o tym, że w każdej chwili może zginąć, nie poprawiała mu szczególnie nastroju. Musiał jednak dać radę tym potworom. Cóż to za śmierć: skonać w rzece kwasu w jakieś grze komputerowej.
W tym momencie natychmiast skończył jałowe rozważania. Zobaczył… motorówkę! Aż przetarł szybkę od maski ze zdumienia (jedną ręką, bo drugą załatwiał właśnie kolejne monstra). Natychmiast do niej wskoczył, schylając się przez gradem pocisków. Włączył silnik i zaczął w szybkim tempie odpływać od tłumów stworzeń strzelających do niego z brzegu. „Wreszcie spokój!”- pomyślał, kładąc się wygodnie. Wtedy spostrzegł masę czerwonych robaków kłębiącą się na suficie. „Psiakrew!”
Były to bardzo niebezpieczne stworzenia, pływające w kwasie lub przyczepiające się do ścian czy sufitów. Już wcześniej widział je w grze i tyle mu wystarczyło.
Zanim zdążył sięgnąć po broń, kilkanaście z nich już na niego spadło i ciasno oplotło się wokół rąk oraz szyi (co było ciężkim zadaniem z powodu hełmu). Bardzo to utrudniało i spowalniało ruchy chłopaka, który próbował za wszelką cenę wyswobodzić się z uścisku. Jakby tego było mało, atakowały go kolejne robaki. Jednak cały czas miał wyswobodzone nogi. Z trudem podniósł je do góry, po czym zrobił najbardziej nieprawdopodobną sprężynkę w swoim życiu. Wymagała od niego zużycia ogromnej ilości siły, ale dał radę. Szkodniki spadły na dno łodzi z plaskiem, po czym zostały rozdeptane na miazgę. To jednak nie dało aż tak wiele; dziesiątki kolejnych robali spadało na motorówkę, a inne wypływały z rzeki chemikaliów i wchodziły na pokład. Chłopak wiedział, że karabin na niewiele mu się zda w walce z nimi: mógł podziurawić łódź, spowodować spadnięcie sufitu na jego głowę, a na oślep w kwas nie było sensu strzelać. Musiał więc radzić sobie rękami i butami.
Po minutowej, wbrew pozorom, niezbyt wyczerpującej walce, George dopłynął do drugiego brzegu.
Wyszedł triumfalnie na kafelki, dzierżąc w rękach karabin laserowy i zaczął wypatrywać potencjalnych zagrożeń. Zauważył wiele ciał potworów i ludzi (terrorystów z fabryki, była blisko) na podłożu, ale nic poza tym. Cały czas czuł się jednak obserwowany. Faktycznie, chwilę później zza załomu korytarza wyszło 10 mutantów z bronią. Szybko się z nimi rozprawił. Trochę zdziwiony stwierdził, iż na samym końcu trochę mało tych potworów… ale nie narzekał. Miał ich już serdecznie dosyć. Poszedł dalej, lecz spotkał tylko kilkanaście trójokich wilków. W czasie potyczki został ugryziony w nogę, ale nie odniósł poważniejszych obrażeń (mimo że jego zdaniem wilki były najniebezpieczniejsze ze wszystkich poznanych tu stworów).
Nagle zauważył jakiś metalowy fragment powierzchni. To kawałek ściany fabryki! Spostrzegł migające miejsce na umieszczenie bomby. Przyczepił ją tam. W tym momencie pojawił się napis:
GRATULACJE! UKOŃCZYŁEŚ GRĘ! i ogromny wybuch.
Zdumiony George znowu wpadł w migający wir. Kilka sekund później spadł z ogromną siłą na dywan w swoim pokoju.
Nie mógł w to uwierzyć. Znowu był w domu!!! Krzyknął głośno ze szczęścia, ale zaraz się uciszył, bo wiedział jak zareaguje jego mama. Rozglądał się z zachwytem po pokoju, dopiero teraz zauważając, jak mu tego w ciągu ostatniego kwadransa brakowało. Jednak zaraz pomyślał o czymś jeszcze: gdzie jest Samuel?
W tym momencie spostrzegł migający pyłek unoszący się wokół biurka z komputerem. Pojawiła się tam postać w żółtym kostiumie ochronnym. To Samuel! Przemówił:
- Musiałeś to przejść?! Teraz na zawszę pozostanę więźniem gry! Nie odpuszczę ci tego! Poznasz mój gniew!!! – Po tych słowach zniknął. Lever pomyślał ze smutkiem, że nigdy nie pozna tajemnicy tejże gry. Najbardziej przerażał go jednak perspektywa trzymania jej w dalszym ciągu w domu.
Już chciał ją odinstalować, ale był tak zmęczony i miał sucho w gardle. Postanowił najpierw napić się wody, a później to wyrzucić. Zbiegał właśnie po schodach, próbując ochłonąć po ostatnich przeżyciach. Nie usłyszał głośnego ,,bzyyyyyt” w jego pokoju i następującego po tym warknięcia…


Była już po dwudziestej trzeciej, gdy Lever obudził się. ,,Miętoląc” kołdrę myślał, czy nie powinien komuś opowiedzieć swojej przygody. Po chwili wahania odrzucił ten pomysł, nikt mu nie uwierzy i wezmą go za wariata; którym być może był. Niestety, chłopak nie potrafił odrzucić tej możliwości. Zastanawiał się właśnie nad ostatnimi słowami Samuela, gdy usłyszał jakiś dźwięk.
Zdziwiony spojrzał w stronę, z której dochodził. Aż otworzył usta, by krzyknąć, lecz z jego gardła wydostał się słaby skrzek.
Spod biurka spoglądało na niego troje wielkich, świecących w ciemności oczu…

KACPER WENZEL


Ostatnio zmieniony przez KacperW dnia Nie 20:26, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Doti
Górnoziemiec



Dołączył: 04 Lut 2011
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Rebeka

PostWysłany: Wto 18:45, 22 Lut 2011    Temat postu:

Genialne! Będzie kontynuacja?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KacperW
Kolonista



Dołączył: 24 Sty 2011
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Will

PostWysłany: Wto 19:04, 22 Lut 2011    Temat postu:

Nie będzie kontynuacji, bo nie wyobrażam sobie, co dalej mogłoby się stać. Chyba oczywiste jest, że nasz ukochany George (:P) nie przeżyłby spotkania z trójokim wilkiem bez broni... Poza tym wyrzucił grę, więc nikt jej raczej nie znajdzie :).

Ostatnio zmieniony przez KacperW dnia Wto 19:04, 22 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kopiko
Kolonista



Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk
Płeć: Will

PostWysłany: Wto 22:08, 22 Lut 2011    Temat postu:

hmmm. bardzo fajne tylko trochę przypomina mi grę, książkę Metro....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KacperW
Kolonista



Dołączył: 24 Sty 2011
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Will

PostWysłany: Czw 11:17, 24 Lut 2011    Temat postu:

Czytałem obie części ,,Metra" i nie widzę tu żadnego podobieństwa...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kopiko
Kolonista



Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk
Płeć: Will

PostWysłany: Pią 21:31, 25 Lut 2011    Temat postu:

podobała ci się??? ja właśnie zaczynam czytać i będę forum zakładał...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kanra
Styks



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 1049
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dolny Śląsk
Płeć: Rebeka

PostWysłany: Nie 15:11, 27 Lut 2011    Temat postu:

Muszę przyznać, że mi się podobało, a szczególnie końcówka, kiedy bohater zobaczył te oczy:D To było dobre, szczególnie, że kojarzy mi się z pewnym wydarzeniem. Mam nadzieję, że dodasz jeszcze jakieś twoje opowiadanie:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dixy
Górnoziemiec



Dołączył: 11 Sty 2013
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Rebeka

PostWysłany: Nie 8:42, 30 Cze 2013    Temat postu:

Super jest! Mi się najbardziej chyba podobało jak go wepchnęło w tą grę :D Moje ulubione ze wszystkich twoich opowiadań.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Prace Pisemne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin